Kategorie

archiwum (2) fizyka (70) fotografie (49) głupie (7) historia (75) inne (75) karate (99) kata (37) książki (21) multimedia (118) nie wiem już co (18) obozy (18) recenzje (10) rycerka (21) samoobrona (7) seminaria (18) sponsorzy (2) sport (28) technika (85) trening (226) turnieje (17) virtualny sensei (3) ważne (144) wiedza (152) zapisy (10)

piątek, 28 lutego 2014

Pomoc

Na naszym pięknym/niepięknym świecie jest wiele osób potrzebujących pomocy. Jest ich tak wiele, że zdecydować komu pomóc jest nie lada sztuką. Przypadek taki jak ten pokazuje, że nawet w XXI wieku i tak nie radzimy sobie z wieloma sprawami, także medycznymi. Kto może, niech pomoże:





Zwracamy się o pomoc dla Anety Zatwarnickiej! Aneta od 20 lat trenuje karate tradycyjne. W swojej karierze sportowej osiągnęła wiele sukcesów. Aktualnie posiada czarny pas i jest instruktorem karate.

W dniu 2 stycznia 2014 r. trafiła na Oddział Intensywnej Terapii Medycznej z podejrzeniem sepsy. Przez dwa miesiące jej czynności życiowe były podtrzymywane przez respirator i dializy. W trakcie leczenia rozpoznano u niej toczeń wielonarządowy. W ciągu kolejnego tygodnia amputowano jej kończyny dolne, a dwa dni później obie dłonie. Dodatkowo martwica objęła część twarzy, czeka ją jeszcze plastyka nosa. W najbliższym czasie musi zostać poddana rehabilitacji oraz przygotowaniu do protezowania kończyn górnych i dolnych.

Nowy rok zaczął się nieszczęśliwie. Aneta musi dostosować się do nowej sytuacji życiowej i nauczyć się żyć od nowa. Zwracamy się z prośbą o pomoc w sfinansowaniu kosztownej rehabilitacji i protez, które ułatwią mi powrót do życia.

Przekaż Anecie swój 1% podatku !!! KRS 0000318521, cel szczegółowy: POMÓŻMY ANECIE. 


Konto na rzecz pomocy Anety jest aktywne. Każda złotówka jest potrzebna! 

KRS: Subkonto Anety: 03 1140 1850 0000 2096 6400 1037 Stowarzyszenie Warto jest pomagać, ul. Bema 7/6 65-035 Zielona Góra

Na subkonto Anety można również wpłacać pieniądze – niezależnie od przekazania jej 1% podatku


czwartek, 27 lutego 2014

Histroia, ale już nie nasza

Pozwoliłem sobie pożyczyć od chłopaków z Włocławka jedno zdjęcie z Mistrzostw Świata w karate tradycyjnym. Pochodzi ono z Pruszkowa, z roku 1998. Byłem tam, oglądałem. Odgadnięcie, kto wtedy zdobywał medale w karate tradycyjnym jest dość pouczające. 3 nazwiska powinny być jasne... jedno teraz słynniejsze od drugiego...



A historia naszych twardzieli ... we wpisie poniżej.

Fortuna kołem/piłką...

Domina mówi: nie grać w piłkę bo to głupie. Ale dziś jej nie było, więc nie będzie nic mówić. No i masz; drugi raz w historii klubu zaliczyliśmy palec. Tym razem Bart kiwał się chyba sam ze sobą, wygiął paluch na tatami... I paluch trzasnął. Inaczej niż z paluchem Dawida, gdzie krwi w ogóle nie było, tym razem plama zrobiła się spora. Sprawność Artura okazała się skuteczna w tamowaniu krwi i plastrowaniu rany, ale za to uspokoiła nas na tyle, że nie wezwaliśmy pogotowia, tylko zwieźliśmy poszkodowanego samodzielnie. I jak to w naszej służbie zdrowia bywa, z pogotowia odesłali go do szpitala, a w szpitalu swoje odsiedział. I choć chłopak jest twardy i niejedno przeżył, to jesteśmy pełni współczucia, bo szok pewnie w końcu minął i zaczęło boleć. Palec pewnie wyglądał tak (tutaj paluch Daniela sprzed 8 lat):

Na szczęście skończyło się na szyciu, ścięgna i staw wytrzymały.
Trudno się potem na treningu było skupić, bo w sumie zrobiło się przykro. 



Pochwała należy się Paulinie, któa wykonała dzisiaj regulaminową liczbę lotów, w tym jeden nadzwyczajny, ale upadła doskonale i, mam nadzieję, bezboleśnie. To chyba dobrze na nią wpłynęło, bo potem podczas walk zadaniowych wyjątkowo celnie żądliła i walczyła jak nigdy dotąd.



sobota, 22 lutego 2014

czwartek, 20 lutego 2014

Miłe złego początki

Cały trening się udał, wszystkie założenia zostały zrealizowane, a ćwiczenia wykonane. Niewielu oszukiwało przy ćwiczeniach szybkościowych :-) Było fajnie. Ale fakt, że zapomniałem wziąć z domu ściągacza na kolano powinien obudzić czujność. A nie obudził, a w dodatku znalazłem w apteczce taśmę do amatorskiego tapingu na moim kolanie wykonałem pierwszy w życiu, w dodatku udany taping sportowy. Kolanko na latało niekontrolowane, wszystkie techniki dało się wykonać i nawet o niewygodzie zapomniałem na dwie godziny. 
No ale potem, w domu, HORROR...
Bystry umysł podpowiedział, że taśma przylepiona do kolana (owszem, była na kleju) lepiej zejdzie po wymoczeniu w wodzie... Nieeeee, może i odlepi się od gołej skóry, ale nie odlepi się od włosów!!!
Ło matko!!! Nie odważyłem się tego zerwać, bo nie zależało mi na depilacji, ale ściągałem to cudo z nogi całe pół godziny. Nie założę tego więcej...

poniedziałek, 10 lutego 2014

Dla kury domowej też

Na różnych stronach klubowych można znaleźć memy, które traktują o wymigiwaniu się od treningu. Podsumowanie jest zwykle takie, że są trzy powody, które usprawiedliwiają twoją nieobecność na treningu: umarłeś, albo umarłeś, albo umarłeś. Takie tam pitu, pitu. Jak ktoś chce siedzieć w domu bo mu szkoda dnia, to dalej będzie siedział. Potem będzie mówił, że nie ma czasu, potem, że jest za słaby, potem, że kumple nie chodzą. Ale, że jest niesprawny to mu żal du.ę ściska. Niech mu będzie żal i niech sobie popatrzy do czego ludzie odchodzą. A, że sprawność fizyczna się przydaje to nawet gospodyni domowa wie, bo czasem nosi siatki po śliskim...