Kategorie

archiwum (2) fizyka (70) fotografie (49) głupie (7) historia (75) inne (75) karate (99) kata (37) książki (21) multimedia (118) nie wiem już co (18) obozy (18) recenzje (10) rycerka (21) samoobrona (7) seminaria (18) sponsorzy (2) sport (28) technika (85) trening (226) turnieje (17) virtualny sensei (3) ważne (144) wiedza (152) zapisy (10)

czwartek, 28 października 2010

Najbliższe treningi

Miniony tydzień zakończył się pęknięciem markowego palca, zapaleniem mojej torebki stawowej i naderwaniem mięśnia dwugłowego uda. Marek jak zwykle za nisko podnosił kolano i zaliczył zderzenie palcami stopy z kolanem Zbyszka, a ja jak ostatni matołek rozpocząłem trening bez należytej rozgrzewki. Leczymy zatem kontuzje, ale przede wszystkim z powodu przyszłotygodniowych świąt i rozmaitych dni wolnych, w tygodniu od 1 do 7 listopada trening odbędzie się jedynie w czwartek. W kolejnych tygodniach terminy pozostają bez zmian.
.

niedziela, 24 października 2010

Kilka uwag o sporcie

Nieodłączną częścią uprawiania karate są obecnie zawody sportowe. Od zawsze sprzeczamy się czy zawody sportowe są potrzebne czy nie, a jeśli są potrzebne to jak je przeprowadzać, żeby przyniosły więcej pożytku niż szkody. Niedawno poprosili mnie koledzy z klubu ze Skoczowa, aby poprowadzić dla nich trening przygotowujący do turnieju i w związku z tym zmobilizowali mnie do pewnej refleksji: Właściwie istnieją dwie drogi przeprowadzenia zawodów sportowych w karate. Pierwsza to taka, gdzie zawodnicy stają do walki w pełnym kontakcie i biją się tak długo, aż jeden z nich padnie lub się podda, lub ewentualnie sędziowie uznają, że przewaga jednego jest tak przygniatająca, że nie ma sensu kontynuowanie walki do momentu, aż stanie się coś złego.

Ta formuła daje prawie pewność, że zwycięzca jest rzeczywisty i decyzja sędziów to właściwie formalność. A że nokaut lub inna kontuzja powodująca utratę możliwości walki to coś rzeczywiście fatalnego i nieobojętnego dla zdrowia to ten sposób przeprowadzania zawodów jest dla ludzi świadomie podejmujących takie ryzyko i koniecznie należy ich o takim ryzyku uprzedzać.

Ostatnio jedna dumna mama opowiedziała mi historię swojej siedmioletniej córki, która stanęła do walki na treningu z rówieśnikiem ubrana w kask i rękawice. Miało jej to zapewnić ochronę przed urazami :-|. Ale pewnie wtedy się nie dowiedziała, czy zapewniło.

Druga metoda jest inna. Karate daje możliwość przeprowadzenia turnieju w formule bezkontaktowej. Niestety ta formuła wymaga od zawodników pewnych dodatkowych cech innych niż w formule kontaktowej, a dodatkowo wymaga także doskonale wyszkolonych sędziów. W 99% to oni bowiem będą decydować o tym, który z zawodników jest zwycięzcą walki. Rolą zawodnika jest "przekonać sędziego", że to właśnie tego zawodnika należy uznać za lepszego. I rodzi się pytanie co tak naprawdę należy oceniać, aby móc wyłonić zwycięzcę.

Niestety, nie należę do zawodowych sędziów, ale turnieje karate obserwuję i karate studiuję, więc trochę mogę poopowiadać. I jestem przekonany, że słuszną metodą jest ocenianie strategii, timingu, dynamiki..., ale nic to nie znaczy bez oceniania prawidłowości techniki. Nie ma tu teraz znaczenia wywód czym powinna się charakteryzować się prawidłowa technika, ale nie oceniając jej nie oceniamy zasadniczej części pracy jaką włożył zawodnik w swoje karate.

Zawodnik formuły kontaktowej musi znokautować. Nie ma co do tego wątpliwości. Zawodnik formuły bezkontaktowej, oprócz wszystkich zasad taktycznych, które realizuje musi się wykazać perfekcyjną techniką, która też podlega ocenie. W przeciwnym razie jego walka jest przypadkowa a i zwycięstwo także, lecz wówczas cóż jest wart taki czempion? No i chyba nie da się zaprzeczyć, że dobrze wypracowana technika jest niezwykle pomocna w sytuacji samoobrony, o której trzeba myśleć na każdym treningu (kwestie psychicznej zdolności do podjęcia walki tutaj pomijam).

Dzisiaj pojechałem oglądać turniej shotokan czyli stylu, który praktycznie rzecz biorąc uprawiam od 20 lat. Zawody zorganizowane przyzwoicie, mnóstwo zawodników, fajna oprawa. Ale chciałem oglądać karate i tego karate nie zobaczyłem. Zawodnicy używali pozycji, które nie dawały im żadnej gwarancji stabilności, zadawali techniki przy całkowitej utracie równowagi, nie reagowali na polecenia sędziego i atakowali po komendach przerywających starcie, wreszcie uderzali nie patrząc w cel, który chcieli trafić. Rozciągnięte w długim kroku lub skoku ciało, nie dawało żadnej możliwości użycia kime, a to przecież podstawowa i najważniejsza cecha techniki karate. Ci zawodnicy, których widziałem zwyczajnie nie posługiwali się żadną techniką typową dla karate. Ich ruchy co prawda takie techniki przypominały, ale nimi nie były. Można było podziwiać motorykę i kondycję, ale w żadnym wypadku nie dało się podziwiać techniki.

Faktem było jednak i to, że sędziowie również reagowali straszliwie opieszale, wielu akcji nie widzieli, a sędzie prowadzący stał w odległości 3-4 metrów od walczących. No i kontuzjowany zawodnik, zamiast czekać na interwencję lekarza, musiał sam do niego podjeść, czyli opuścić pole walki i zaliczyć spacer. O ile zawody zatem zorganizowane fajnie o tyle karate gdzieś w tym całym animuszu turniejowym uciekło. Nie oglądałem niestety turnieju kata, ale z drugiej strony jeśli ktoś tak walczy jak widziałem dzisiaj, to jak rozumie sens ćwiczonego przez siebie kata? Przecież kumite jest w znacznej mierze obrazem kata. Do której formy rywalizacji sportowej w karate pasowały dzisiejsze zawody? Raczej do żadnej i przyznaję, że trochę mnie ten dzisiejszy widok zmartwił.

P.S.
Zdjęcia pobrane z internetu. Nie są bezpośrednią ilustracją opisywanych zdarzeń.


poniedziałek, 18 października 2010

Keiko za granicą

W Wielkiej Brytanii działają dwa kluby karate tradycyjnego pod patronatem Polskiego Związku Karate Tradycyjnego. O ich działalności możecia poczytać na ich stronach www: http://www.karate-academy.co.uk/ oraz http://karateboston.co.uk/. Do Anety Fiebig i Sebastiana Ryglewskiego dotarli w końcu nasi przyjaciele ćwiczący kiedyś z nami a obecnie szukający swojego miejsca w klubach na wyspach. Marcin zdał niedawno na 2 dan, a Igor zaliczył 1 kyu. Nie były to stopnie firmowane przez ITKF, ale nareszcie znaleźli dobre kluby i będą mogli się szkolić według reguł tradycyjnego karate. Poszukajcie ich na zdjęciu, które Igor umieścił na portalu NaszaKlasa:


piątek, 1 października 2010

Nowe terminy treningów

Przypominam, że uległy zmianie terminy treningów. Od 4 października spotykamy się w poniedziałki i czwartki, a nie jak do tej pory we wtorki i piątki. Godziny zajęć nie ulegają zmianie. Szczegóły na www.klubkeiko.republika.pl

.