Kategorie

archiwum (2) fizyka (70) fotografie (49) głupie (7) historia (75) inne (75) karate (99) kata (37) książki (21) multimedia (118) nie wiem już co (18) obozy (18) recenzje (10) rycerka (21) samoobrona (7) seminaria (18) sponsorzy (2) sport (28) technika (85) trening (226) turnieje (17) virtualny sensei (3) ważne (144) wiedza (152) zapisy (10)

czwartek, 14 czerwca 2012

Wydaje mi się...

Wdałem się ostatnio w dyskusję z amatorami/zawodowcami rowerzystami na temat wyższości rowerów na kolach 29 calowych nad tymi na kołach 26 calowych. 29tki są coraz popularniejsze, ale wszystkie ich zalety przedstawiane są w sposób czysto subiektywny. Subiektywizm cechuje nawet zawodowych testerów. Dyskusja tak się zaogniła, że umówiłem się na jutro na przeprowadzenie obiektywnych testów i pomiarów czasów przejazdu, prędkości, itp łącznie z na napisaniem raportu. Ale nie o tym jest sprawa. Dziś oliwy do ognia w temacie "wydaje mi się..." dolał Marcin, którego kiedyś podpuściłem, aby zapytał swojego instruktora o szczegóły mae geri. Chodziło o słynne już cofnięcie nogi po kopnięciu, które jest nawet charakterystycznym elementem egzaminacyjnym  w karate tradycyjnym. Instruktor Marcina, zamiast wytłumaczyć, postanowił zademonstrować i oczywiście zadany przez niego kopniak (ten z cofnięciem nogi) Marcina piekielnie zabolał. Demonstracja subiektywna, ale mętlik w głowie Marcina pozostał.
Artykuł o tej kwestii już tu był, ale pokrótce przypomnę. Otóż gwałtowne cofnięcie nogi tuż po kopnięciu nie jest częścią techniki generującą siłę. Może być bardzo ważnym elementem strategicznym i pozwalającym zachować uwagę po technice (nie jest to przedmiotem tych rozważań), ale nie jest tym pierwszym. Miarą uzyskanej siły w takim zjawisku jest w uproszczeniu zmiana pędu ciała (tu: nogi) podczas zderzenia z celem. Generowana siła jest pochodną zmiany pędu po czasie, zatem jest ona tym większa im bardziej się zmienia pęd i im krótszy jest czas zderzenia. Ale czas zderzenia to czas w jakim noga jest hamowana przez trafioną przeszkodę. Nie ma on nic wspólnego z cofaniem nogi. Najlepiej zatem, aby uderzająca ciało noga została przez to ciało zatrzymana (lub się od niego odbiła, ale nie akcją kopiącego). Wtedy mielibyśmy maksymalną zmianę pędu bo do wartości zero. Matematyka podpowiada, że gdyby cofanie nogi było istotną częścią ciosu to zerowy czas kontaktu (a taki łatwo uzyskać cofając nogę przed kontaktem nogi z celem) byłby dowodem uzyskania nieskończenie wielkiej siły. To jednakże jest niemożliwe ;-) 
Zgodnie z 3 zasadą dynamiki Newtona, siła z jaką działa przeszkoda na nogę jest identyczna, aczkolwiek przeciwnie skierowana, jak siła z jaką noga działa na przeszkodę. Sprawa robi się jasna. Empirycznym dowodem tej myśli jest potęga kopnięcia ushiro geri wykonywanego jako kekomi, a nie keage, oraz fakt, że pocisk trafiający w ścianę, mimo że się od niej nie odbija to wyrządza szkodę.

Wracając do Marcinowego instruktora. Daję sobie głowę uciąć, że ów jest tak dobrze już wyszkolony w cofaniu nogi, że pomaga mu to uderzać luźną nogą z dużą prędkością i z całą pewnością potrafi ją odpowiednio napinać w chwili kontaktu. I jestem też przekonany, że nie potrafi obiektywnie swobodnie kopnąć innym sposobem. Dlatego jego kopnięcie bez cofania nogi, jako sztuczne i dla niego nienaturalne, musiało być słabsze. W tym tkwi tajemnica pokazu, którego Marcin doświadczył.


Poniżej jeden tylko przykład, bo nie chciało mi się więcej szukać. Szukanie niech będzie waszym zadaniem domowym.