Kategorie

archiwum (2) fizyka (70) fotografie (49) głupie (7) historia (75) inne (75) karate (99) kata (37) książki (21) multimedia (118) nie wiem już co (18) obozy (18) recenzje (10) rycerka (21) samoobrona (7) seminaria (18) sponsorzy (2) sport (28) technika (85) trening (226) turnieje (17) virtualny sensei (3) ważne (144) wiedza (152) zapisy (10)

piątek, 25 października 2019

Grafik płakał jak projektował...

Kilku facetów pokłóciło się o logo. Tak się pokłóciło, że legły w gruzach przyjaźnie. Niech się ludzie kłócą, co mi do tego, jeśli to ich bawi, niech się tak bawią. Ale ci, którzy się tak pokłócili od zarania dziejów mówią o wielkich ideałach jakie daje karate. O wielkich wartościach, jakie z niego płyną. O tym jak karate kształtuje charakter. Z zaistniałej sytuacji wynika, że albo tak nie jest, albo może po kilkudziesięciu latach uprawiania karate i kształtowania tegoż charakteru coś się w tym charakterze poprzekształcało i się on rozregulował i jest odporny na wartości.
No więc, do jasnej anielki :-), do czegóż to karate w końcu jest? Co mogę dzięki niemu ukształtować? To tylko, co będzie chciał człowiek czyli pewnie ja ;-). To aż tak oczywiste, że nudne prawie. Na czym ostatecznie polega mistrzostwo w karate? Są tacy instruktorzy/nauczyciele/mistrzowie, którzy obiecują biegłość w samoobronie po nieskończenie długim czasie. 10 dan dostanę po śmierci. Są tacy, którzy nie obiecują jej w ogóle, bo nastawieni są na proces, nie na cel. ale to jednak cel jest istotny, to osiągnięcie jest ważne. Dobrze jest ten cel uzyskać ergonomicznie (bo nie poprzez robienie rzeczy najprostszych w sposób najtrudniejszy, jak mówi klasyk), z rozsądkiem, bez ofiar w ludziach. A proces niech towarzyszy pielęgnowaniu tego osiągniętego celu, usprawnianiu go, szukaniu lepszych i efektywniejszych metod by inni też go mogli osiągnąć.
Nie lubię tych nauczycieli, którzy gwałcą prawdy, które wcześniej głoszą, którzy się mylą ogłaszając się nieomylnymi. Nie lubię też tych, którzy nazywają się mistrzami, a ukrywają wiedzę lub ją zniekształcają. A potem się okazuje, że jeden karateka przywłaszczył logo tego drugiego. Czy mam przestać ćwiczyć karate? Może niekoniecznie. Czy mam poważnie traktować zazdrosnych o karateckie logo? Karate to tylko narzędzie, używa i kreuje go człowiek. Człowiek wystawia sobie świadectwo.
Jednakowoż w karate dla mnie ważny jest cel. Trenuję dla osiągnięcia zrealizowania określonego zadania. Nie dla procesu. Zrealizuję zadanie, obiorę inne. A na to jakim będę człowiekiem karate ma wpływ najmniejszy. Gdyby było inaczej, nie byłoby porządnych ludzi w krav madze, judo, bjj itp. A są? Są.
Potęgę karate mierzę tak: idę na plażę i wykonuję kata. Wśród ludzi. Jeśli opadają im szczęki, oznacza to, że znam się. Wiedzą, że mam narzędzie, którym umiem władać. Jeżeli się śmieją, jestem fujarą. Widzieliście kiedyś bezbłędnego prezentera kata, z którego się śmieją? Ja tak. Widzieliście zawodnika judo, który gdy efektywnie rzuca budzi śmiech? Ja sobie nie przypominam. Nie wydaje mi się, żebym cel powinien podporządkowywać procesowi. Odwrotnie raczej...