Nie chcę dociekać przyczyn, ale dziś na treningu wydarzały się rzeczy niezwykłe rzeczy. Zaskakująca była frekwencja, ale to nie była rzecz najważniejsza. Przede wszystkim zaskoczyło mnie, ale chyba nie tylko mnie, pozytywne zaangażowanie ładniejszej w sumie naszej części. Po raz pierwszy Panie dawały się lać i wyglądały na rozumiejące, że to dla ich dobra. Wszystkie stanęły na wysokości zadania i potraktowały walki zadaniowe wystarczająco poważnie, aby z nich coś wynieść. Mam nadzieję, że będą z tego siniaki i zakwasy, ale jestem z nich dumny. Spodziewałem się dziadostwa, a tu takie zaskoczenie. Walczyły, biły się i znosiły to dzielnie. Minus dla nich tego pozytywu jest taki, że jak zawsze apetyt rośnie w miarę jedzenia i spodziewam się niesłabnącego, wysokiego morale na kolejnych treningach. Oby ten świąteczny nastrój dalej trwał ...