Mnie tam się dziś podobało. Frekwencją byłem mile zaskoczony, animuszem dziadków także. Marek... coraz ... (nie mogę powiedzieć ;-). Szkoda tylko, że nie wszyscy kumają, że warto pomagać partnerowi w treningu :-). Ale po raz pierwszy od dłuższego czasu tak pot lał mi się z czoła. Teraz jeszcze jeden taki czwartek i potem do końca roku są w planie czwartkowe sparringi. Tak, żeby przez święta miało się co goić.
No a dla relaksu pewien elegancki i cierpliwy (całkowite moje przeciwieństwo) pan, miłym głosem wytłumaczy co można zrobić z kimurą:
P.S.
Na nowy rok szykuję niespodziankę z kalendarzem. Niestety nie wszystkim się spodoba :-)