Kategorie

archiwum (2) fizyka (70) fotografie (49) głupie (7) historia (75) inne (75) karate (99) kata (37) książki (21) multimedia (118) nie wiem już co (18) obozy (18) recenzje (10) rycerka (21) samoobrona (7) seminaria (18) sponsorzy (2) sport (28) technika (85) trening (226) turnieje (17) virtualny sensei (3) ważne (144) wiedza (152) zapisy (10)

sobota, 25 czerwca 2016

Gawędy o metafizyce

Okazało się, że przegapiłem i rodacy są dość płodni w internecie w tematyce fizyki karate. No, może bardziej metafizyki niż fizyki, ale zawsze to coś. No i jednak to anglojęzyczni rodacy. Jeden z autorów nawet opublikował swój artykuł w Shotokan Karate Magazine, choć tym to raczej mnie upewnił, że SKM jest periodykiem metafizycznym, niż stąpającym twardo po Ziemi. Natrafiłem więc na dwa kolejne artykuły, które znów mnie zastanowiły dlaczego ludzie niektóre oczywiste tłumaczenia chcą sobie komplikować terminami niewytłumaczalnymi, dodatkowo wprowadzając nieporozumienia. No i oczywiście pytam nieustannie, gdzie byliście karatecy, gdy chciano Was nauczyć fizyki w szkole?
W pierwszym artykule, pada na przykład stwierdzenie, że jakakolwiek niedoskonałość w ustawieniu ciała spowoduje, że użycie oddechu stanie się niemożliwe. Potem, niczym Bruce Lee autor czyni porównanie do wody ... Ci, którzy pamiętają z UFC Tanka Abbota, ale także przyglądają się uważnie współczesnym karatekom widzą, że gdyby te rygory były tak drastyczne, karatecy padaliby jak muchy z niedotlenienia, a nikt inny nie potrafiłby zadać skutecznego ciosu. Pamiętam też zdanie z pewnej książki o karate, które stwierdzało, że aby czegoś się tam nauczyć dla samoobrony trzeba na to poświęcić długie lata. Ale przyznajcie się, kto z Was zapisał się na trening karate z nastawieniem, że "chciałbym osiągnąć perfekcję w samorozwoju, w sztuce człowieczeństwa. itp"? A kto zapisał się, bo po prostu liczył na opanowanie sposobów samoobrony i przy okazji czegoś jeszcze jako ewentualny bonus? Nie komplikujmy więc niepotrzebnie rzeczy sprawdzonych. Rozumiem też dlaczego dawny japoński sensei niczego nie tłumaczył tylko kazał powtarzać. Ale czy współcześnie specjaliści z Sony, gdy uczą elektroniki, albo ci z Toyoty uczą budowania samochodów to też nic nie tłumaczą tylko każą patrzeć?
W dalszej części artykułu autor analizuje "linię energetyczną" w czasie mae geri i pisze tam o roli nacisku na podłoże i wydechu dla wygenerowania reakcji z podłoża. Szkoda tylko, że na zdjęciu, które zrobił sobie przyjął pozycję, która znacząco utrudni mu uzyskanie efektu, o którym pisze. Byłoby mu na pewno łatwiej, gdyby SKM wydrukował kiedyś artykuł o zenkutsu dachi, który uznał jednak za zbyt techniczny. :-(
Mimo wszystko sięgnąłem po drugi artykuł i tam na wstępie, zostałem trafiony "trasami energetycznymi Yin i Yang". No trudno, tak już pewnie musi być. Resztę więc czytałem już raczej nieuważnie, ale jednak trafiłem na perełki. I to w dodatku na perełki pozytywne! Pierwsza z nich to zdanie: "[...] To samo ćwiczenie wykonane tylko przy użyciu rotacji bioder i bez wsparcia ze strony nogi podporowej generuje bardzo ograniczony efekt". O! tym mnie autor ujął. Po raz drugi udało mu się to w momencie, gdy stwierdził, że "wibracja, która jako skutek powinna być elementem każdej techniki, to jednak nie jest źródłem energii sama w sobie". Pięknie!!!
Potem jeszcze było coś o spiralnym przepływie energii w górę i w dół, ale już postanowiłem się nie wgłębiać...