W sumie to należałoby opisać sprawę personalnie, ale może dam im jeszcze jedną szansę. A właściwie nie dam, bo mam nadzieję, że nikt z klubowiczów nie wpadnie już na pomysł, żeby pójść do lekarza czechowickiego. Artur niby mówi, że błędu w sztuce nie było, ale z drugiej strony jak rozumieć fakt, że nie zrobiono zdjęcia, że nie pooglądano krwiaka, że założono szynę tak, że uciskała na miejsca kontuzji i, że wszystko oglądała pielęgniarka, a nie lekarz, który na nią zrzucił odpowiedzialność za diagnozę. Oprócz fachowości w zakładaniu gipsu potrzebna jest jeszcze fachowość w kontaktach międzyludzkich, ale ja osobiście nie znam speców w tej dziedzinie. Nawalają księża, policjanci, nauczyciele, sensejowie, lekarze... Jednemu doktórowi w Czechowicach trzeba było powiedzieć, że doktorem to jestem ja a nie on. Zatem jeśli możecie... omijajcie