Kategorie

archiwum (2) fizyka (70) fotografie (49) głupie (7) historia (75) inne (75) karate (99) kata (37) książki (21) multimedia (118) nie wiem już co (18) obozy (18) recenzje (10) rycerka (21) samoobrona (7) seminaria (18) sponsorzy (2) sport (28) technika (85) trening (226) turnieje (17) virtualny sensei (3) ważne (144) wiedza (152) zapisy (10)

niedziela, 6 marca 2011

RYCERKA; marzec 2011

Zmienione 8 marca.

Kolejne zgrupowanie klubowe w Rycerce zakończone. Byliśmy blisko pobicia rekordu frekwencji. Tradycyjnie przyjęli nas gospodarze w www.wrycerce.republika.pl. Należą się im szczere podziękowania za sympatię, pomoc i wyrozumiałość dla naszej tam obecności. Dziękuję zwłaszcza Pani Mamie za zupy, bez których byłoby ciężko.
Ten zjazd był wyjątkowy. Nie tylko dlatego, że mieliśmy znowu gości (Agata z Markiem są jak swojaki, dołączył Patryk z "Kime" wraz z rodziną), ale z tego powodu, że treningi były bardziej niż zwykle intensywne, nie oglądaliśmy filmów fabularnych (3 dni bez mediów), natomiast udało się znowu przygotować dwa wykłady. Profesjonalny o odżywianiu i inteligenty o wzmacnianiu odporności organizmu czyli o hartowaniu. Głównym punktem był jednak pierwszy trening sobotni. Tomek dzielił się swoją fascynacją bjj i doświadczeniami z profesjonalnego treningu jujutsu. Umiejętnie zmotywował całą grupę wykonała ona ćwiczenia, które sam bałbym się zaaplikować. Cackam się zwykle z Wami wymyślając ćwiczenia kształtujące umiejętność padania, a tu masz... wszyscy fruwają i latają umiejętnie podpuszczeni. Dzięki temu spora część naszego zgrupowania poświęcona była technikom chwytów.

Karate to jednak najistotniejsza część tego wyjazdu, więc poświęciliśmy na to wiele czasu. Tym razem uznaliśmy, że zdolności do przyswajania nowych kata są chwilowo zaspokojone, żeby nie powiedzieć "wyczerpane". Stąd uwaga skupiona była na technikach podstawowych urozmaiconych ćwiczeniami reakcji i strategii. Najistotniejsza była kontrola ciała i generowanie najefektywniejszych ruchów. Porządnie się zmęczyliśmy, daliśmy z siebie wiele (mam nadzieję). Udało mi się nawet na jednym z treningów przemycić trochę z zaplanowanego na niedzielę wykładu z fizyki, który z kolei zamieniony został na spacer po okolicy. Pogoda dopisała na tyle, że i ognisko było miłe, kiełbasa smakowała.

Do galerii wybrałem 88 zdjęć z 980 jakie zrobiliście. Pierwszą część (50 zdjęć) można oglądać tutaj, a drugą (37 zdjęć) tutaj. Po kliknięciu galerie otworzą się w nowych oknach.

P.S.
Gdyby kuny mocniej gryzły gumowe przewody w moim samochodzie, to pewnie ja, a nie Marek, miałbym kłopoty z powrotem do domu.
.
.