Poprzedni post poszedł do archiwum, gdyż wszyscy, którzy mieli go przeczytać już to zrobili. I sprawcy zamieszania, i poszkodowani, i obserwatorzy na pewno go przemyśleli. Na pewno wiedzą też doskonale o co chodzi. Nie wątpię jednak, że wcześniej czy później znowu będziemy mieli okazję do tematu wrócić, bo niespodzianki pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach. Ja też mam na koncie przecież złamaną rękę i żebra a ostatnio także Bartkowe palce i to bynajmniej nie w sportowej walce. Pamiętam fikołka, którego zrobiłem z Robertem przyczepionym do stopy i pękniętą szczękę, którą zafundował mi Mateusz. Zaliczyłem rzyganie po jednym z pokazów, gdzie wydawało mi się, że przyjmowanie ciosów może być bez szkody dla brzucha. Na innym, w pierwszym ruchu, Artur rozwalił mi nos i na pewno cała publiczność widziała krew na karategi. Nie wątpię, że i Jacek pamięta ushiro tobi geri, które wylądowało na mojej klatce z piersiami i wyłączyło mi światło, a mój własny kuzyn sprzedał mi podbródkowego, który na trzy dni zwolnił mnie z myślenia o otaczającym świecie. Przy okazji; Wioli oczywiście życzymy powodzenia w dorosłym życiu i wytrwałości w treningach.
Przypomniała mi się teraz historia o niedoświadczonych karatekach. Historia znana wśród sympatyków kyokushinkai. Zacytuję ją ze strony IFK-Polska:
"[...] Błyskotliwym wykonawcą kata, razem z Ishibashi i bardzo dobrym wojownikiem był Hirofumi Okada. W swoim czasie dał lekcję etyki i pokory zadziornym Arneilowi i Ashihara, posiadającymi wtedy jeszcze brązowe pasy. Steve Arneil wspominał, że kiedyś, kiedy Okada po dłuższej przerwie przyszedł do dojo w czasie sparringu, młodzi adepci wykazali w walce z nim nadzwyczajną agresję i brutalność. Po tym Okada zniknął na kilka miesięcy, następnie wrócił i pokazał im swoje miejsce w szeregu. Arneil przyznał, że tak mocno nikt go w życiu nie pobił. Po walkach młodzi mężczyźni przeprosili mistrza, a sensei Okada objaśnił ich, że nie jest dobrze wykorzystywać przewagę nad człowiekiem, który przyszedł do dojo, aby najzwyczajniej potrenować [...]"
A żeby już dobitnie podkreślić optymistyczną wymowę tego wpisu (po pesymistycznym i moralizującym, miał być optymistyczny) zachęcam do oglądnięcia filmu o Shokei Matsui. To jedna z wybitnych postać kyokushinkai, który zaliczył pomyślnie test stu kumite.
Przypomniała mi się teraz historia o niedoświadczonych karatekach. Historia znana wśród sympatyków kyokushinkai. Zacytuję ją ze strony IFK-Polska:
"[...] Błyskotliwym wykonawcą kata, razem z Ishibashi i bardzo dobrym wojownikiem był Hirofumi Okada. W swoim czasie dał lekcję etyki i pokory zadziornym Arneilowi i Ashihara, posiadającymi wtedy jeszcze brązowe pasy. Steve Arneil wspominał, że kiedyś, kiedy Okada po dłuższej przerwie przyszedł do dojo w czasie sparringu, młodzi adepci wykazali w walce z nim nadzwyczajną agresję i brutalność. Po tym Okada zniknął na kilka miesięcy, następnie wrócił i pokazał im swoje miejsce w szeregu. Arneil przyznał, że tak mocno nikt go w życiu nie pobił. Po walkach młodzi mężczyźni przeprosili mistrza, a sensei Okada objaśnił ich, że nie jest dobrze wykorzystywać przewagę nad człowiekiem, który przyszedł do dojo, aby najzwyczajniej potrenować [...]"
A żeby już dobitnie podkreślić optymistyczną wymowę tego wpisu (po pesymistycznym i moralizującym, miał być optymistyczny) zachęcam do oglądnięcia filmu o Shokei Matsui. To jedna z wybitnych postać kyokushinkai, który zaliczył pomyślnie test stu kumite.