Kto dziś nie był ten przegapił pierwszy zimowy trening w tym sezonie. Jasne, że na śniegu. Nie ma powodu, żeby zasłaniać się przeziębieniem, pryszczami, sraczką, brakiem powietrza w rowerowym kole, siniakiem na d..ie. Krzysiek był z pogruchotaną nogą, choć na śnieg nie wyszedł (mam nadzieję, że żałował), a i moje pięciodniowe szwy też wytrzymały trening. Wytrzymały zresztą także wtedy kiedy były jednodniowe. Drugiego "pierwszego" śnieżnego treningu już w tym roku nie będzie.
18 grudnia kolejny turniej, więc nie ma co zwlekać z trenowaniem. A umiejętności samoobrony mogą się przydać już jutro...