Czasy ogromnej popularności karate chyba jednak na chwilkę minęły. Tryumfy święcą dyscypliny pokroju MMA czy bjj, a szkołom karate przypisuje się głównie pracę z dziećmi. O istnieniu bądź nieistnieniu klubu karate nierzadko decydują wyniki w turniejach, bo to one przekładają się na pieniądze od miasta czy województwa, a dodatkowo maluchy i ich rodzice są złaknieni sukcesu za wszelką cenę. Jak myśmy się uchowali wśród innych klubów to jest swego rodzaju zagadka. Ale dzięki temu możemy mówić, że nie zabiegamy o masy nowych członków za wszelką cenę, ale jeżeli ktoś ma ochotę do nas dołączyć to drzwi są otwarte. I dlatego tak strasznie mnie irytuje (wiem, że to złe uczucie, ale nie mogę go opanować), gdy odbieram niezliczone telefony z pytaniami o szczegóły treningów, z zapewnieniami o chęci wstąpienia do klubu, umowami co do terminu przyjścia ... a potem echo. Ani widu, ani słychu. Jeśli się boisz przekonać co zastaniesz, to przyjdź i pooglądaj, porozmawiaj z instruktorem, innymi zawodnikami, zobacz jacy to ludzie, jak się zachowują (doceniam sympatyczną panią której dziś coś wypadło i zadzwoniła, że nie przyjdzie), ale nie zawracaj głowy. Przecież jeśli się umawiamy na spotkanie to obie strony muszą się do niego przygotować, trzeba choćby zaplanować temat treningu taki, żeby każdy mógł z niego skorzystać, być może trzeba czasem z czegoś zrezygnować, żeby móc przyjść na umówioną z Tobą godzinę (to w sumie zasada ogólna), a Ty to lekceważysz. Zatem zawracanie głowy jest nie na miejscu. Albo chcesz i przychodzisz, albo nie chcesz i musisz sobie decyzje kilka razy przemyśleć. Ale klub poinformuj dopiero jeśli się na dobre zdecydujesz. Jeśli podejmiesz decyzję na 'tak', wówczas zapraszamy serdecznie ...