Zdarza się być na takim szkoleniu, na którym nie tylko człowiek się niczego nie nauczy, ale jeszcze zorientuje się, że to co umiał i tak jest bezwartościowe. Czasem zdarzy się takie szkolenie, że człowiek po nim nie widzi sensu w robieniu dalej tego co robił przed szkoleniem. Nie dlatego, że szkolenie było rewolucyjne, tylko dlatego, że było kompletnie do kitu i było deprymujące. No bo np. jedzie taki przysłowiowy karacista na seminarium z mistrzem i przez pół godziny cyzeluje age uke a potem przez kolejne pół odpiera ataki w postaci oi zuki. Albo dowiaduje się, że wszyscy starożytni mistrzowie byli atakowani przez napastników przy pomocy oi zuki właśnie i bezbłędnie bronili się przy pomocy, dajmy na to, shuto uke. Hej sportowcy! Zaatakowaliście kiedyś przeciwnika tak? Użyliście takiej obrony? No więc wraca tenże karacista i już wie, że nie dość, że mistrz go niczego nie nauczy to jeszcze te resztki wiedzy nigdy mu się nie przydały i już nie przydadzą. To nienowoczesne karate jest często okropnie dziwne, a to nowoczesne czasami jeszcze dziwniejsze.
Ale dobra, był u nas sensei R.Reiter. Było oi zuki? Było! Było age uke? Było! Ale ... jakoś tak... inaczej... mądrzej... Ile lat mam studiować samoobronę, żeby wreszcie zaczęła być w moich rękach skuteczna? Do śmierci i jeden dzień dłużej?
No więc... Robertowi jestem zobowiązany za to jak poprowadził to seminarium, jak pokazał gdzie nic nie umiemy, jak przekonywał do czego i co służy. I od naszego ostatniego spotkania poczynił ogromny postęp w nieczerpaniu energii z ziemi, bo przy nas nie czerpał, a i tak dawał radę :-) Nie cierpię tych, którzy są karatekami kosmitami i muszą użyć nadmocy, żeby coś się udało. To było najlepsze spotkanie z karateką na jakim byłem od czasu kiedy coś w karate rozumiem. Gdybym miał odgapiać od jednego człowieka i uczyć się tylko od jednego instruktora, to wolałbym, żeby to był Robert :-)) Liczę na to, że niektórym było mocno wstyd, część dostała ogromnej dawki motywacji, że jest możliwe wykonywanie ćwiczeń i technik dokładnie tak jak się mówi, że powinno to wyglądać, część odzyskała wiarę w możliwości karate. Nawet ja jestem do sprawy nieco bardziej optymistycznie nastawiony.
Dziękuję wszystkim, którzy przyjechali ćwiczyć, chyba nikt się nie zawiódł. Humory dopisały, zaangażowanie pełne, poziom prezentacji i przekazu był przecież wyborny. Nieszybko będzie kolejna okazja na takie spotkanie, ale film i fotografie Niny oraz zdjęcia Agnieszki będą odświeżać pamięć od czasu do czasu. Chociaż nieeee, filmu nie opublikuję przecież, bo tam widać jak na dłoni, jakie czasami jesteśmy łajzy i jak podstawy sprawiają nam trudność!
Dziękuję wszystkim, którzy przyjechali ćwiczyć, chyba nikt się nie zawiódł. Humory dopisały, zaangażowanie pełne, poziom prezentacji i przekazu był przecież wyborny. Nieszybko będzie kolejna okazja na takie spotkanie, ale film i fotografie Niny oraz zdjęcia Agnieszki będą odświeżać pamięć od czasu do czasu. Chociaż nieeee, filmu nie opublikuję przecież, bo tam widać jak na dłoni, jakie czasami jesteśmy łajzy i jak podstawy sprawiają nam trudność!