Odważyliśmy się pojechać z Darkiem do Poznania potrenować i okazało się, że jedziemy w sumie do starych znajomych z turnieju. Tego się nie spodziewaliśmy bo kierowała nami raczej ciekawość ćwiczenia z kolegami, którzy korzystają obecnie z doświadczenie sensie Hiroshi Shirai (Shotokan Cultural Institute). Nasze treningowe spotkanie składało się z trzech części. Trzecia z nich: Goshindo to było coś, co Darkowi przypadło do gustu najbardziej i stwierdził, nawet, że takie uprawianie karate jest bliskie jego wyobrażeniu o nim i zgodne z predyspozycjami. To był także jeden z głównych punktów naszej wizyty, choć trwał najkrócej. Przedyskutowaliśmy go później i wygląda na to, że to wystarczyło, aby pewne wnioski wyciągnąć.
W całości spotkania bardzo pozytywne było to, że w sumie dla nas i kolegów z Poznania priorytety mają te same zasady w używaniu technik karate. Jednym słowem skupiamy się na tym samym, choć czasami artykułowanie tych zasad i ich tłumaczenie jest inne. To pozwala sądzić, że pewnie rozumiemy karate tak samo.
Niestety, nie daliśmy sobie rady w ćwiczeniach kumite. Nie odpowiadały one naszym metodom treningowym, temu co ćwiczymy na co dzień i temu czego jesteśmy nauczeni. I chociaż, ponieważ byliśmy gośćmi, staraliśmy się bardzo korzystać ze wskazówek prowadzących trening, to nie daliśmy rady. Nie przewidzieliśmy, że w sumie długa podróż samochodem nas wykończy i odbierze zdolności do koncentracji. A ponieważ ćwiczenia wymagały on nas zmiany filozofii o 180 stopni to daliśmy plamę. Trochę się z nas nawet koledzy pośmiali. Dobrze, że nie wiedzieli, że odzwyczaiłem się już kompletnie od ćwiczenia na parkiecie i mam kilka fajnych pęcherzy na stopach, bo śmiechu byłoby już całkiem sporo.
Po treningu odbyliśmy przyjemną rozmowę z inicjatorami spotkania, podyskutowaliśmy. I reasumując; spędziliśmy czas bardzo pozytywnie.