Ferie bądź inne przerwy wakacyjne lub świąteczne powodują, że nie spotykamy się na regularnych treningach. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy się mocno wtedy byczą i nic nie robią. Niektórzy, mam nadzieję, mimo wszystko indywidualnie ćwiczą. Te dwa treningi, które razem odbywamy w tygodniu z nikogo mistrza nie zrobią - to jest truizm. Zawsze jednak lepiej dwa niż jeden, ale oczywiste jest też, że lepiej ćwiczyć krótko, a często niż długo a rzadko. Już niedługo wracamy do regularnych treningów, więc dla zmotywowania negatywnym przykładem przypominam zdjęcia z naszych wakacyjnych treningów. Zajmowaliśmy się wtedy kata nijushiho, w którym kilkukrotnie występuje pozycja sanchin. Kiedy, przeglądając zdjęcia trafiłem na to właśnie, które tutaj umieszczam to powiedzieć, że się zmartwiłem to mało.
Znajomość podstaw i postaw jest niezbędna dla budowania całego karate, a tutaj takie kwiatki. Tyle pozycji, ilu wykonawców. Żaden standard nie jest zachowany. Żadna pozycja sanchin nie jest dobra. Sympatycznie byłoby to wziąć do serca i ostatni tydzień ferii przeznaczyć na naprawianie, bądź uświadamianie sobie niedoróbek. To można i należy robić indywidualnym treningiem, zwłaszcza że każdy jest już na tyle zaawansowany, że może w niektórych aspektach sam na siebie patrzeć. Do zobaczenia na treningu. Z jednymi w najbliższy poniedziałek, z innymi w następny... i wszystko będzie dobrze...
P.S.
Przypominam też, że M. wyzwał na pojedynki ;-)
.
Znajomość podstaw i postaw jest niezbędna dla budowania całego karate, a tutaj takie kwiatki. Tyle pozycji, ilu wykonawców. Żaden standard nie jest zachowany. Żadna pozycja sanchin nie jest dobra. Sympatycznie byłoby to wziąć do serca i ostatni tydzień ferii przeznaczyć na naprawianie, bądź uświadamianie sobie niedoróbek. To można i należy robić indywidualnym treningiem, zwłaszcza że każdy jest już na tyle zaawansowany, że może w niektórych aspektach sam na siebie patrzeć. Do zobaczenia na treningu. Z jednymi w najbliższy poniedziałek, z innymi w następny... i wszystko będzie dobrze...
P.S.
Przypominam też, że M. wyzwał na pojedynki ;-)
.