Kategorie

archiwum (2) fizyka (70) fotografie (49) głupie (7) historia (75) inne (75) karate (99) kata (37) książki (21) multimedia (118) nie wiem już co (18) obozy (18) recenzje (10) rycerka (21) samoobrona (7) seminaria (18) sponsorzy (2) sport (28) technika (85) trening (226) turnieje (17) virtualny sensei (3) ważne (144) wiedza (152) zapisy (10)

piątek, 27 maja 2011

SEMINARIUM


Ostatnio coraz rzadziej wybieraliśmy się na jakiekolwiek seminaria, a ponieważ to jest niedobra tendencja, to nasz niedzielny wyjazd do Skoczowa na pewno był pozytywny. I choć czasu nie mieliśmy zbyt wiele to trening był całkiem pożyteczny. W całości był poświęcony nadchodzącemu egzaminowi, w którym miała wziąć udział ekipa ze Skoczowa. Zostały więc przypomniane i przećwiczone prawie wszystkie zasady, które podlegają ocenie podczas egzaminu i to jest rzecz przydatna nawet dla tych, którzy tego egzaminu nie będą zdawać. Egzamin wymaga przecież dokładnie tego czym tradycyjne karate się charakteryzuje i co stanowi jego wartość.

Dwie rozmowy zainspirowały mnie do zrobienia tego wpisu. Rozmowy te odbyły się już po treningu i jedna z nich dotyczyła formuły egzaminu. Jak słusznie zauważył mój rozmówca w egzaminie niekoniecznie chodzi o bezpośrednią ocenę samej techniki. Ciosy, bloki i kopnięcia są tutaj tak zaaranżowane, żeby egzaminator mógł ocenić w jakim stopniu kandydat operuje własnym ciałem i czy potrafi poszczególne ruchy realizować w zgodzie z ogólnymi zasadami fizyki, biomechaniki itp. Nie chodzi o ilość poznanych technik, ale o ich efektywność. A ich efektywność bierze się ze znajomości sposobów generowania mocy, sposobów poruszania się itd. Co jest najważniejsze to fakt, że wymagania egzaminacyjne na kolejne stopnie są tak pomyślane, aby kandydat wykazywał się postępem, nie w ilości znanych ruchów czy nawet w ilości zapamiętanych kata, ale w opanowaniu coraz to bardziej zaawansowanych aspektów pracy ciałem. Kombinacje w kihon stają się co prawda bardziej rozbudowane, ale tylko w celu zmuszenia kandydata to użycia różnych (adekwatnych do danej techniki) sposobów generowania mocy i skuteczności. Kiedy egzaminator ma pewność, że kandydat tą sprawę opanował należycie dopuszcza go do egzaminacyjnej walki.

Mój drugi rozmówca uznał, że egzaminy nie są do niczego potrzebne i nie mają bezpośredniego znaczenia dla samego treningu. Można się z tą tezą zgodzić (ja już też mam dość egzaminów), tylko w sytuacji, gdy trenujący ma tyle samozaparcia, że potrafi samodzielnie kontrolować swój rozwój w danej dziedzinie i robi to z pasją. W przeciwnym razie aby ten postęp ocenić, jakaś forma egzaminu jest potrzebna. Racją jest, że kolor pasa ma znaczenie jedynie informacyjne czyli marginalne, ale każdy sprawdzian jest sprawdzianem. Zbyszek zawsze podkreślał, że to go mobilizuje to trenowania i podejmowania wyzwań. Szkoda tylko, że go teraz przez dwa miesiące nie było na treningach.
.