- Yhyyyy.
Taaaa, no i się zapisała... znowu na shotokan. Ale zdecydowanie podniosła poprzeczkę, bo o całe pięć danów i teraz wydaje jej rozkazy 7 dan a nie 2. Na pierwszym treningu dostała plombę w buzię od nowo poznanej koleżanki. Nie ubolewam, że dostała - czasem to jest ożywcze. Nie ubolewam, że nie oddała - na to też przyjdzie pora. Z międzywiersza wynikało, że zarobiła z powodu nieuwagi, z powodu nadmiernej chęci udowodnienia czegoś nowej przez starą. Może będzie, zatem, zdjęcie śliwki.
No ale przecież karate szczyci się tym, że wspaniale uczy kontroli i kształtuje charakter. A nie po raz pierwszy widzę, że ci z ochraniaczami nie zastanawiają się nad odpowiedzialnością za swoje działania. Jest im wszystko jedno bo przecież to jest walka! Walka-sralka. Dlatego na etapie uczenia jestem zwolennikiem braku rękawic i ochraniaczy. Niech początkujący, a skandynawska panna z brązowym pasem raczej jest początkująca, widzi co robi i co się w wyniku tego robienia dzieje, zwłaszcza drugiemu. A jak już wszyscy w sztuce człowieczeństwa są biegli, to wtedy rękawice i na ring, albo do klatki. Każdy wie co czyni! O dzieciakach paroletnich w kaskach i rękawicach, przez lenistwo nie wspomnę.
A propos lenistwa... Jak za starych dobrych/niedobrych czasów Agata na każdy trening jedzie 2h i dwie godziny wraca. Ale kazała o tym milczeć...