- Tu czerpiemy energię.
- Ale skąd?
- Z kosmosu?
- A tu?
- Tu z Ziemi?
Pan doktor Elmar Schmeisser w jednym z wywiadów przeczytanych ostatnio przyczepił się do teorii mechaniki w karate propagowanej przez senseia Nishiyamę i mocno ją skrytykował. Zupełnie mnie to nie dziwi, bo jeśli ktoś pokrętnie tłumaczy, to kto inny pokrętnie to rozumie. No i w dalszej części wywiadu okazało się, że doktor chyba też nie do końca grawitacją posługuje się świadomie. Podobnie jak Mistrz energią.
Zawsze mnie ta energia z kosmosu i z ziemi śmieszyła, ale w obecnych czasach jest już tylu superbohaterów o nieziemskich i kosmicznych mocach, że coś musi w tym być. Może da się energię promieniowania kosmicznego przerobić w ciele na energię mechaniczną w sposób efektywny? W końcu jest Superman, jest Deadpool, jest Spiderman. A może da się użyć energii Ziemi? No pewnie, że się da! Można tą ziemię zjeść i w procesach komórkowych przerobić na pracę mięśni. A można skorzystać z ciepła wydobywającego się z wnętrza Ziemi i stopy będą żwawsze.
Miałem kiedyś kolegę na studiach... Co sklecił zdanie - myślimy: pierdoła. Ale po przeczytaniu jego pracy magisterskiej wydawał się być geniuszem. Czyli albo był geniuszem, a my idiotami, albo ... jakoś tak, choć trochę na odwrót...