Kategorie

archiwum (2) fizyka (70) fotografie (49) głupie (7) historia (75) inne (75) karate (99) kata (37) książki (21) multimedia (118) nie wiem już co (18) obozy (18) recenzje (10) rycerka (21) samoobrona (7) seminaria (18) sponsorzy (2) sport (28) technika (85) trening (226) turnieje (17) virtualny sensei (3) ważne (144) wiedza (152) zapisy (10)

niedziela, 6 grudnia 2015

Ćwierć

15 grudnia minie 25 lat od mojego pierwszego egzaminu w karate. Kolejnych 25 lat na pewno nie doczekam, a nawet jeśli doczekam to mi się nie będzie chciało pisać. Technicznie, fizycznie, mentalnie to już na pewno 2/3 kariery za mną, czyli powoli czas na podsumowania :-). Ale nie będzie okazji do celebrowania, bo 15 grudnia to wtorek i treningu wtedy nie mamy. Przy okazji 2015 rok to też 13 rok oficjalnej działalności klubu i choć 13tka nic nie znaczy to jednak rocznica fajna.
Czy coś się w tym czasie zmieniło? Oczywiście. Wygląda na to, że ostatecznie pożegnaliśmy się z rywalizacją sportową. Gdyby podsumować te wszystkie sportowe lata to przychodzi na myśl słowo rozczarowanie. Dlatego ostatni rok to rok intensywnego poszukiwania wiedzy i sprawdzania jej w praktyce, ale nie w praktyce sportowej i okazji jest dużo. Bo czy karate wychowuje? Mam wątpliwości. To doskonała płaszczyzna do poznawania ludzi, ale to kontakt z ludźmi wychowuje, daje doświadczenie i pomaga pokonywać trudności. Karate tak mocno wypaczone przez rywalizację sportową daje pozorne mistrzostwo w przechodzeniu przez życie. Doświadczenie podpowiada, że to tylko marnej jakości parasol ochronny.
Czy kogoś przez te lata wychowałem? Więcej pewnie korzysta moich 600 corocznych szkolnych podopiecznych niż te 20 osób w klubie. I dlatego nie robimy powszechnych zapisów w mieście. Karate nie jest dla wszystkich, a przy obecnym dostępie do wiedzy i informacji, kto będzie nas chciał znaleźć ten to uczyni z łatwością. Ale klub już nie oferuje zajęć dla każdego. Zapraszamy tylko tych, którzy chcą ćwiczyć tak jak proponuję lub mają coś wyjątkowego do zaoferowania. Staram się coraz mniej nauczać, bo chcę znowu trenować. Zadaję zadania, tłumaczę i staram się je realizować wraz ze wszystkimi. A że ciągle odzywają się belferskie nawyki? No trudno, walczę z nimi.
Co sobie zapisuję na plus? Znajomości; te są naprawdę dużo warte i je cenię. Sprawność fizyczną; ostatni rok to progres jakiego nie miałem nawet w czasach studenckich. Wiedza; zalew paskudztwa kazał usystematyzować fizykę, pouczyć się biomechaniki i anatomii... i co wyszło? Lepiej nie mówić na głos. A ludzie? Staruchy ćwiczą wytrwale i trening z nimi daje dużo frajdy, dwie dziewczyny wkrótce poprowadzą zajęcia z innymi, Marcin mimo czarnego pasa w karate ruszył na bjj, Tomek robi to już od dawna, Marek od niedawna, Agata szuka w Norwegii karate, ale mam nadzieję, że też zahaczy o bjj, dziewczyny z sekcji samoobrony naprawdę potrafią się bić (przez ostatni półtora roku przetrzepały mnie ambitnie, ale są z tego same plusy), dzieciaki w szkole wiedzą, że samoobrona i walka to odpowiedzialność za swoje czyny...
Co z porażkami? Uoo matko...