Właściwie to nie 40, bo od mojego ostatniego spotkania z Michałem minęły raptem dwa, ale od spotkania Michała z Darkiem to kilkanaście. Ponieważ jednak wszyscy trzej zaliczyliśmy już czterdziestkę to nasze noworoczne spotkanie miało bardzo miły charakter. Ponieważ fizyka miała przewagę (2:1) to wspominając stare studenckie czasy i nasze wspólne, całkiem intensywne, treningi mogliśmy sobie ponarzekać na czerpanie energii z Ziemi i inne takie. Wspominaliśmy wspólne dzieje (nie sądziłem, że kiedyś powiem o kimś, że znamy się 20 lat), wspólnych wrogów, przebyte kontuzje i nabite guzy. Co najważniejsze, dogadaliśmy się, że w sumie wiele się przez lata naszych wspólnych spotkań od siebie nauczyliśmy i prawdopodobnie, gdyby nie ta znajomość, bylibyśmy teraz w zupełnie innych miejscach. Ja byłbym dawno z daleka od karate, Michał nie boksowałby, a i Darek nie miałby pewnie zapału do ćwiczenia w ogrodzie. Nie obyło się bez stwierdzeń, że "teraz to już nie te czasy", "wszystko jest inne" itp, a goście w Pizza Hut pewnie śmiali się po kryjomu z naszych wymachów rękami, błyskawicznych ciosów i śmiechów "czarne pasy mogą to...", "a czarne pasy mogą tamto...". Na koniec prawie pstryknęliśmy sobie słit focię, ale że żaden z nas nie darzy facebooka sympatią, to o tym zapomnieliśmy. A za rok mamy nadzieję na następne spotkanie. Skoro nie ma słit foci, to musi wystarczyć to:
Dla keikowiczów ogłoszenia w poprzednim wpisie.
.