Kategorie

archiwum (2) fizyka (70) fotografie (49) głupie (7) historia (75) inne (75) karate (99) kata (37) książki (21) multimedia (118) nie wiem już co (18) obozy (18) recenzje (10) rycerka (21) samoobrona (7) seminaria (18) sponsorzy (2) sport (28) technika (85) trening (226) turnieje (17) virtualny sensei (3) ważne (144) wiedza (152) zapisy (10)

poniedziałek, 11 lutego 2013

SCI

Odważyliśmy się pojechać z Darkiem do Poznania potrenować i okazało się, że jedziemy w sumie do starych znajomych z turnieju. Tego się nie spodziewaliśmy bo kierowała nami raczej ciekawość ćwiczenia  z kolegami, którzy korzystają obecnie z doświadczenie sensie Hiroshi Shirai (Shotokan Cultural Institute). Nasze treningowe spotkanie składało się z trzech części. Trzecia z nich: Goshindo to było coś, co Darkowi przypadło do gustu najbardziej i stwierdził, nawet, że takie uprawianie karate jest bliskie jego wyobrażeniu o nim i zgodne z predyspozycjami.  To był także jeden z głównych punktów naszej wizyty, choć trwał najkrócej. Przedyskutowaliśmy go później i wygląda na to, że to wystarczyło, aby pewne wnioski wyciągnąć.
W całości spotkania bardzo pozytywne było to, że w sumie dla nas i kolegów z Poznania priorytety mają te same zasady w używaniu technik karate. Jednym słowem skupiamy się na tym samym, choć czasami artykułowanie tych zasad i ich tłumaczenie jest inne. To pozwala sądzić, że pewnie rozumiemy karate tak samo. 
Niestety, nie daliśmy sobie rady w ćwiczeniach kumite. Nie odpowiadały one naszym metodom treningowym, temu co ćwiczymy na co dzień i temu czego jesteśmy nauczeni. I chociaż, ponieważ byliśmy gośćmi, staraliśmy się bardzo korzystać ze wskazówek prowadzących trening, to nie daliśmy rady. Nie przewidzieliśmy, że w sumie długa podróż samochodem nas wykończy i odbierze zdolności do koncentracji. A ponieważ ćwiczenia wymagały on nas zmiany filozofii o 180 stopni to daliśmy plamę. Trochę się z nas nawet koledzy pośmiali. Dobrze, że nie wiedzieli, że odzwyczaiłem się już kompletnie od ćwiczenia na parkiecie i mam kilka fajnych pęcherzy na stopach, bo śmiechu byłoby już całkiem sporo.
Po treningu odbyliśmy przyjemną rozmowę z inicjatorami spotkania, podyskutowaliśmy. I reasumując; spędziliśmy czas bardzo pozytywnie.