Przy filmach "kung fu" realizowane na turniejach karate tradycyjnego, enbu jest przykładem doskonalej logiki walki i realizmu. Na szczęście jednak filmy "kopane" też się zmieniają i czasy JCvD, Stevena Seagala i wielkiego Czaka odchodzą powoli w niepamięć. Końcowa scena walki w filmie, którego fragment poniżej jest właśnie przykładem nowego, innego nurtu mordobicia, choć ma też typową cechę kina azjatyckiego: bzdurny, idiotyczny i bezsensownie brutalny finał. Ilość zadanych i celnych ciosów ma się do realu równie precyzyjnie co sceny walki z ŻauKlodem, ale za to użyte techniki, w szczególności parterowe są tu pokazane elegancko. Filmu w całości nie polecam. Tu scena finałowa: