Kategorie

archiwum (2) fizyka (70) fotografie (49) głupie (7) historia (75) inne (75) karate (99) kata (37) książki (21) multimedia (118) nie wiem już co (18) obozy (18) recenzje (10) rycerka (21) samoobrona (7) seminaria (18) sponsorzy (2) sport (28) technika (85) trening (226) turnieje (17) virtualny sensei (3) ważne (144) wiedza (152) zapisy (10)

niedziela, 13 marca 2011

Przebudzenie

Dzisiaj wystartowała w Ogrodzieńcu kolejna edycja śląskiej ligi. Znowu dopisali seniorzy co napawa optymistycznie. Pojawili się nawet tacy, którzy mieli sporą przerwę w karateckich treningach. Może więc seniorskie rozgrywki naszej ligi znowu odżyją. Ale może też, klubowicze, wyciągniecie kilka wniosków z takiego stanu rzeczy. Może czas znowu po dłuższej przerwie sprawdzić na jakim etapie jest nasz trening i ile jeszcze jest do zrobienia. Zawody to dobry sprawdzian własnych umiejętności i konstruktywne poddanie się zewnętrznej ocenie. Doskonale wiadomo, że przepisy sportowe są tak stworzone, aby odpowiadały procedurom stosowanym w treningu i aby w miarę bezpiecznie pozwalały na konfrontację w walce. W końcu lepiej sprawdzać się w zmaganiach turniejowych niż w samoobronie na ulicy. To jedna moja refleksja po dzisiejszym turnieju i nie najważniejsza.
Dzisiejsze zmagania mogły wyglądać jak próba zmiany warty w szeregach naszych zawodników. Nie chodzi o to, że pojawiły się nowe, młodsze talenty ale o to, że starsi mieli dziś generalnie kiepski dzień i większość walk przeciągała się do dogrywki. Wygrał oczywiście Tomek, ale zwycięstwa nie przychodziły łatwo (mimo, że trafił się także ippon). Prawda jest taka, że jeśli nie trenujesz, a przeciwnik trenuje to dystans między wami się zmniejsza i w końcu Twój rywal Cię dogania. Jeśli odpuściłeś trening a rywal nie, to między wami są już dwa treningi różnicy. W każdym zwyczajnym sporcie będziesz wówczas na mecie drugi, potem trzeci, potem znikniesz. Jednak w sztukach walki, jeśli nie wygrasz to nie tylko będziesz drugi, ale także poobijany, czyli będzie bolało. To było dziś widać, że młodsi nie chcą oddać utytułowanym rywalom i ciągle jeszcze nieudolnie, ale depczą po piętach (czasem dosłownie). Stawiam jednak na to, że już w następnym turnieju wszystko wróci na miejsce. Tomek powiedział jednak jeszcze jedną ciekawą (choć trywialną) rzecz. Wreszcie wszystkie walki (a trwały one, jak mówiłem, dłużej niż zwykle), przeszedł na zupełnym kondycyjnym luzie, bez chwili zmęczenia. To, jak się łatwo zorientować, skutek intensywnego "kulania się" na treningach bjj. Nie jest to najważniejsze, gdzie zdobywa się kondycję, ale ma dodatkowy bonus pozwalający uzupełniać techniczne umiejętności...

c.d.n.
.