Kategorie

archiwum (2) fizyka (70) fotografie (49) głupie (7) historia (75) inne (75) karate (99) kata (37) książki (21) multimedia (118) nie wiem już co (18) obozy (18) recenzje (10) rycerka (21) samoobrona (7) seminaria (18) sponsorzy (2) sport (28) technika (85) trening (226) turnieje (17) virtualny sensei (3) ważne (144) wiedza (152) zapisy (10)

sobota, 1 stycznia 2011

Przebudzenie 2

Napisane 14 marca 2011
Trening sztuki walki to zajęcie specyficzne. Rozwija, kształtuje, mobilizuje. Właściwie można się tak zaangażować, że trudno będzie przestać (ja tak mam). Najgorsze jest jednak w tym stanie permanentnego "zaangażowania" to, że w pewnym momencie trafia się ktoś, kto cię beztroskim trenowaniem z tego stanu wytrąca i skutecznie uniemożliwia dalsze trenowanie.

Na treningu jest czas na spokojne powtarzanie technik, na uważne studiowanie kata i na 100% walkę. Jest też jednak czas na ćwiczenia walki, takie jak te dzisiejsze na umówione 20%. Nawet wtedy, jak mówi klasyk: "nie ma opierdalania się". Nawet wtedy trzeba nerwy trzymać na wodzy, kontrolować swoje poczynania i uczyć siebie, a nie uczyć wszystkich wokoło. Gwarantem postępu jest pełne zaangażowanie w robotę i pełna kontrola swoich emocji. No i realizowanie poleceń instruktora, który ma do spełnienia specyficzną rolę. Dla tych, którzy tego nie pojmują jest miejsce na końcu szeregu...

Trening sztuki walki to zajęcie specyficzne. Jeśli ktoś przykłada się do niego nienależycie, to stanowi dla partnerów treningowych zagrożenie w negatywnym sensie. Nie jest stymulatorem postępu, a jedynie przyczyną kontuzji i przerw w trenowaniu. Czas się obudzić chłopaki i dziewczyny, bo zamiast ćwiczyć coraz ostrzej (ale mądrzej) będziemy jak te b..y.

Zmieniłem zdjęcie, bo zaczynaliście na tym starym widzieć złamania. Zdjęcie pochodzi z http://treningidieta.blogspot.com/
.